Kompas literacki - „Błądząca płeć. Trylogia” Cristiny Vremeș

„Kompas literacki” – nowy projekt promujący współczesną literaturę rumuńską w Polsce

Kompas literacki - ma być przewodnikiem po pracowniach współczesnych pisarzy rumuńskich, nieodkrytych jeszcze przez polską publiczność lub tych, których nowe książki nie trafiły jeszcze do Polski. Kompas odsłania najkrótszą drogę do centralnego punktu dobrej literatury, zachęcając polskich czytelników, tłumaczy i wydawców do wypraw po nowych krainach rumuńskiej wyobraźni literackiej.

Kompas pokazuje nam dzisiaj:

BŁĄDZĄCA PŁEĆ. TRYLOGIA Cristiny Vremeș

Błądząca płeć. Trylogia to powieść o trzech pokoleniach kobiet, w której każda z bohaterek ukazana jest w przełomowym dla siebie momencie życia. Jednocześnie jest to opowieść o trudach dojrzewania, przedstawionych za pośrednictwem bezlitosnej autoskopii, obecnej zarówno na poziomie narracji, jak i w dominującej w tekście poetyce cielesności i wisceralności, organiczności i instynktowości. Oprócz indywidualnych portretów kobiet i ich osobistych historii, z książki wyłania się obraz Rumunii w okresie wojny, komunizmu i transformacji. Tym samym powieść staje się zwierciadłem kilku epok i ukazuje, jak silne piętno na naszych losach odciskają czasy, w których żyjemy.

„Na pierwszym etapie pisania książki pozwoliłam, by prowadziło mnie wyobrażenie polifonicznego chóru kobiecych głosów, które opowiadają o kluczowych momentach swojego życia. W przypadku każdej z nich został brutalnie przekroczony pewien emocjonalny bądź społeczny próg, co było okupione ogromnym cierpieniem. Byłam akurat w paryskim metrze, kiedy wyciągnęłam z kieszeni komórkę, włączyłam ją, a przed moimi oczami ukazały się pierwsze zdania powieści. Sceny i postaci powstawały na podstawie wymyślonych, przeżytych, fantazmatycznych i zasłyszanych wydarzeń. Kiedy postawiłam finalną kropkę zrozumiałam, że to książka o kobietach, o kobiecie, o człowieku i dzieciństwie, o bolesnym procesie dojrzewania.” – Cristina Vremeș

Współrzędne lokalizacji książki:

Wydawnictwo Humanitas, Bukareszt 2019, 272 s.

Kim jest Cristina Vremeș?

Cristina Vremeș (ur. 1986) ukończyła studia licencjackie z filozofii i historii sztuki w Kolegium Uniwersyteckim w Londynie oraz studia magisterskie z filozofii w Newnham College Uniwersytetu w Cambridge. Była mediatorką kultury w Fundacji Louis Vuitton w Paryżu, zajmując się oprowadzaniem po wystawach stałych i czasowych, a także w Luwrze, Muzeum Orsay oraz Pałacu Wersalskim. Była również kustoszką w galerii Jeu de Paume w Paryżu. Brała udział w wielu warsztatach kreatywnego pisania, m.in. w The Other Writers Group, Shakespeare & Co. w Paryżu oraz koordynowanej przez Shannon Cain The Wednesday Group w Paryżu. Trilogia sexului rătăcitor (Błądząca płeć. Trylogia) jest jej pierwszą książką.

Prowadzeni przez kompas, Veni, legi, dixi (ach, łacina: przybyłem, przeczytałem, powiedziałem):

„W pierwszej kolejności należy przyznać, że zawarcie w tytule wyrazu: płeć [po rumuńsku – sex, przyp. tłum.] jest marzeniem każdego szanującego się pisarza. Prawdą jest, że w tym wypadku „błądząca płeć” oznacza po prostu kobietę, której anatomiczno-psychologiczny atlas Cristina Vremeș redaguje z iście kabalistyczną wytrwałością. Alternatywny tytuł mógłby mieć coś wspólnego z „dręczącym ciałem”, ponieważ powieść jest Proustowską eksploracją niedoli kobiecej cielesności. Udręki trzech pokoleń kobiet obserwowane są cynicznym okiem, którego emocjonalny spokój prędzej utożsamilibyśmy z tybetańskim mędrcem, aniżeli z debiutującą autorką. Oko, które należy do osoby odwiedzającej własne życie, w rzeczywistości jest jednak ręką, ponieważ w powieści rzeczy są nie tyle widziane, ile odczuwane za pomocą dłoni i ciała. Świat kobiet z Trylogii Cristiny Vremeș nie jest ukazany w różowych barwach, ba, czasem wręcz pozbawiony jest jakiegokolwiek kolorytu; jest to świat, w którym czułość i poczucie humoru są luksusem, świętem, które nigdy nie nadejdzie. [Cătălin Pavel, w serii Doar o carte ne desparte]

„W powieści obecne są trzy głosy: Babci Mariany, Mamy Liliany i Ady, ale najważniejsze miejsce, które utożsamić można z centralną figurą matriarchatu, zarezerwowane jest dla mamy Lisvety. Mężczyźni są gdzieś na boku - albo odgrywają rolę neutralną, konwencjonalną i podległą, albo pojawiają się tylko na chwilę, albo stają się nadmiernie obecni, przez co w którymś momencie są wydalani z pożycia małżeńskiego, w którym wcześniej zdążyli ustanowić tyranię i reżim według własnego widzimisię. Kobiety przebywają w towarzystwie innych kobiet, próbują przekazywać sztafetę z pokolenia na pokolenie, jednocześnie starając się zachować szablony starego, sprawdzonego sposobu na życie. I nawet jeśli dochodzi do sytuacji konfliktowych, nawet jeśli wspólne życie jest rujnowane przez niezgodę, nawet jeśli obecność starszych w życiu młodszych staje się w którymś momencie opresyjna, kobiety łączy jakaś niezniszczalna więź. Ogromna solidarność celebruje nieskończoną siłę kobiecości, pozwalającą podnieść się po porażce, chronić własne życie, uparcie opierać się temu, co nowe i praktykować tym samym swego rodzaju konserwatyzm typowy dla mieszczańskich rodzin z ubiegłego wieku”. [Angelo Mitchievici, România literară]

„Autorka konstruuje swoją powieść żonglując głosami narracyjnymi, wprowadzając przeskoki czasowe i splatając ze sobą różne perspektywy. Przenika głęboko do domowego zacisza, do myśli i uczuć, zarysowując intuicyjny, instynktowny świat, w którym każde wydarzenie pozostawia bolesny ślad w którejś z części mózgu. Język jest gęsty, podkrada wyrazy z rozmaitych światów i układa z nich jednolity, poetycki organizm podporządkowany konkretnemu szczegółowi. Rytm tekstu łagodnie, acz zdecydowanie, pochłania czytelnika, zanurzając go w psychologicznej, historycznej, patologicznej, wizualnej, dotykowej, słuchowej i olfaktorycznej intymności, której trudno się oprzeć.” [Andreea Lupu, Revista Copilot]

Chcecie się przekonać sami? Kompas ujawnia fragment książki:

„Po raz pierwszy uświadomiłam sobie nieuchronność własnej przemijalności i bezpowrotnie upływającego czasu w wieku piętnastu lat, pewnego niedzielnego popołudnia na peronie stacji metra Aviatorilor. To wtedy Marcu powiedział mi, że nie jestem już jego dziewczyną. Początek czasu, czasu odmierzanego przez błyszczące kalendarze z wydzielonymi czarną czcionką nagłówkami z nazwami dni tygodnia, zbiegł się ze świadomością nieodwołalnej straty. To wtedy zdałam sobie sprawę, że życie z nosem wetkniętym w obfite piersi babci Mariany zaczyna się rozpadać i że pełnia szczęścia jest stanem ulotnym. Moje dziecięce poczucie samozadowolenia krystalizowało się przez tych sześć lat kiedy słuchałam babcinych opowieści, kiedy wszystkie moje zachcianki i pragnienia były zaspokajane zanim jeszcze zdążyłam je wypowiedzieć, kiedy żyłam w przekonaniu, że świat kręci się wokół mnie. To samozadowolenie trwało do piętnastego roku życia, do tamtego wiosennego popołudnia kiedy jechałam metrem ze stacji Eroilor na Aviatorilor, nie podejrzewając, że za kilka minut rozpocznie się życie pełne trudności, braków i przykrych konsekwencji. Aż do tamtego popołudnia żyłam we wnętrzu sterylnej bańki, która ograniczała moje interakcje ze światem zewnętrznym. Żyłam we wnętrzu ospałej obojętności, nie domyślając się nawet, co oznaczają cierpienie, blizna, zabłocona powierzchnia, zbrukane łachmany egzystencji, których nie da się już uprać.”... [czytaj dalej tutaj]

Czekamy na wrażenia po lekturze pod adresem warszawa@icr.ro!


Zdjęcia autorki © Ștefan Mihalachi