Książka tygodnia: „Mistyk z rewolwerem. Corneliu Zelea Codreanu ” Tatiany Niculescu (fragment)

Tatiana Niculescu

Mistyk z rewolwerem. Corneliu Zelea Codreanu [fragment]


„Na sali sądowej oskarżeni przyznali się do zamiaru przeprowadzenia zamachów, oskarżyli polityków o korupcję i zdradę interesów narodowych, ale równocześnie utrzymywali, że chociaż dyskutowali o zamachach, to nie ustalili ich daty ani godziny, zatem popełniony czyn nie wyczerpuje znamion czynu kryminalnego. Proces trwał aż do rana dnia następnego, kiedy sąd ogłosił wyrok uniewinniający wobec wszystkich uczestników spisku poza Moţą, który miał być sądzony za próbę zabójstwa Vernichescu. Ostatecznie zostanie on skazany ale już po roku uwolniony.

Przed budynkiem sądu zgromadził się tłum przyjaciół z otoczenia profesora Cuzy, krewnych, antysemitów przekonanych albo z przypadku, a także zwykłych gapiów, którzy powitali „kuracjuszy z Văcăreşti” głośnymi okrzykami poparcia. Świętując wydarzenie, studenci narodowcy zbili tego wieczoru wiele witryn sklepowych i szyb w oknach banków należących do Żydów, a jedna z grup wtargnęła na odczyt bankiera Aristide`a Blanka, zakłócając jego przebieg.

Codreanu w towarzystwie ojca wrócił do Huşi, skąd, podbudowany wyrokiem uniewinniającym, ruszył do Jassów żeby wprowadzić w życie opracowany w więzieniu plan zorganizowania struktur LANC wśród tutejszych studentów. W Jassach panował jednak spokój; chociaż uniewinnienie więźniów Văcăreşti zostało przyjęte z radością, studenci nie zdradzali chęci podjęcia na nowo protestów. Wielu z nich nigdy nie spotkało Codreanu, który miał teraz dwadzieścia pięć lat, nie był już studentem i należał do innego pokolenia. Pozorny spokój w mieście mógł także być konsekwencją mianowania prefektem czyli szefem policji liberała Constantina Manciu, adwokata z Bacău. Już w pierwszych dniach urzędowania, Manciu zakazał ulicznych manifestacji, a jeśli mimo tego miały miejsce utarczki zwolenników Cuzy z siłami porządkowymi, to brutalna odpowiedź policji zdołała wielu z nich pozbawić pewności siebie. Ówczesny obserwator wydarzeń opisywał prefekta jako człowieka twardego, w pełni odpowiadającego wyzwaniom chwili: „nie miał litości dla studentów Rumunów tłukących szyby sklepowe i bijących żydowskich sklepikarzy, i aplikował im Konstytucję. W tym czasie aplikować Konstytucję oznaczało przetrącić komuś gnaty”.

Corneliu Zelea Codreanu zdołał jednak zgromadzić wokół siebie grupę studentów, których do spółki z towarzyszami z więziennej celi wtajemniczył w plany stworzenia młodzieżówki LANC, która miałaby wychować nowe pokolenie w duchu heroizmu. Jako projekt polityczny rysowała się szansa powołania nacjonalistycznego rządu z Cuzą na czele, który rozwiązałby kwestię żydowską za pomocą ustaw specjalnych chroniących interesy rumuńskie. W tym samym czasie garstka studentów i licealistów powołała do życia tajne sprzysiężenie.

Codreanu zaczął organizować spotkania z nimi na podwórku domu Konstancji Ghica, ale wkrótce postanowili razem wybudować sobie własną siedzibę na wzór Domów Żołnierskich i zgodnie z instrukcjami Baden-Powella z rozdziału O znaczeniu własnego lokalu, w którym generał opisywał korzyści płynące z własnego miejsca do spotkań, dyskusji i lektur, koniecznie z ogródkiem warzywnym i boiskiem sportowym. („Zachęcajcie skautów każdego z osobna i całe drużyny do posiadania własnego ogrodu z warzywniakiem i grządkami na kwiaty, które można sprzedać i zdobyć w ten sposób pieniądze na ekwipunek. Pokażcie im wszystkie gatunki roślin dzikich i jadalnych”. Ktoś zaoferował im kawałek terenu w Ungheni nad brzegiem Prutu, z daleka od agentów prefekta Manciu, gdzie mogliby rozpocząć produkcję cegieł potrzebnych do budowy. I tak oto zadebiutował pierwszy pionierski obóz pracy prowadzony przez Codreanu. To była inicjatywa, która później rozprzestrzeni się na cały kraj. Teren w Ungheni okazał się wysypiskiem śmieci, który jednak ekipa dwudziestu sześciu młodych ludzi oczyściła z godnym podziwu zapałem, pożyczając narzędzia od okolicznych chłopów. Miejscowi fachowcy nauczyli młodzież jak się miesi glinę nogami i produkcja cegły ruszyła. Księżna Ghica oddała im do dyspozycji hektar ziemi w Jassach, gdzie mogli uprawiać warzywa by mieć co jeść na budowie, a nadwyżkę plonów sprzedać. Te pierwszy obóz stanowił prawdziwą rewolucję dla mentalności miejscowych, którzy nigdy dotąd nie byli świadkami pracy tak dobrze zorganizowanej i na dodatek wykonywanej przez młodych. Wokół terenu obozu bez przerwy gromadzili się gapie a chłopi przynosili jego uczestnikom jedzenie. W słońcu ostatnich dni wiosny dwudziestego czwartego roku,rozebrani do pasa, z podwiniętymi nogawkami spodni, na bosaka, miastowi chłopcy nosili wodę z Prutu i wylewali dziesiąte poty kopiąc w poszukiwaniu odpowiedniej gliny na cegłę.

Z tego okresu Codreanu zapamięta incydent, o którym napisze we wspomnieniach. Wracając wieczorem z cegielni, mijał restaurację na Placu Zjednoczenia kiedy zauważył policjantów, którzy interweniowali w sprawie utarczki między dwoma studentami i starszym od nich mężczyzną. Później okaże się, że mężczyzną był Petre Constantinescu-Iaşi, jeden z założycieli Komunistycznej Partii Rumunii, powołanej do życia w 1921 i zdelegalizowanej w 1924 roku; nauczyciel liceum wykładający, podobnie jak ojciec Corneliu, również w Huşi. W pierwszej chwili Codreanu był przekonany, że znowu chodzi o prześladowanie studentów o poglądach antybolszewickich. Policjanci dokonujący zatrzymania tamtej dwójki rozpoznali w przechodniu przyglądającemu się scenie znanego skandalistę i awanturnika, więc obdarzyli go epitetami „nicpoń” i „obibok” i kazali się wynosić. On powstrzymał się z ripostą a nawet na odchodnym ceremonialnie się ukłonił stróżom porządku. Kiedy jednak dotarł do domu, nie mógł zasnąć, wiercił się w łóżku czując, że za niedługo nie zapanuje nad narastającą wściekłością. Został uwięziony za przekonania, założył pionierski obóz pracy gdzie wszyscy go słuchali, był już w pełni mężczyzną i wielu patrzyło na niego z respektem. Za kogo się mieli ludzie Manciu, którzy traktowali go jak byle jakiego pętaka? Codreanu opanował gniew, ale już wiedział, że tylko na chwilę.”