Gabriel
Liiceanu
O
GRANICY [fragment]
Odmienny przypadek to ten, w którym moje życie traci znaczenie w sytuacji, gdy życie kogoś innego jest nieobecne. Skoro ja stałem się innym, a innego już nie ma, znaczy to, że nie ma już i mnie. Samobójstwo dowodzi, że zadeklarowananie możność pojmowania życia w sytuacji nieobecności innego, nie jest zwykłą hipokryzją, a w przestrzeni prawdziwej miłości nasze „ja” przestaje się zgrywać, niezdolne przeżyć swoje „problemy”. Ten, kto zabija się przy martwym (choćby nawet martwe jeszcze nie było) ciele ukochanej, daje świadectwo tego, że jej śmierć, uznana za rzeczywistą, zamienia jego życie w fikcję i w istocie to on z kolei umarł. W tym przypadku samobójstwo jest usunięciem niezgodności między moim autentycznym niebytem (wskutek zniknięcia innego, ja już nie jestem) a nieautentycznością mojej obecnej egzystencji (jako samotny nie istnieję naprawdę; zatem zostając sam, jestem pozorem bytu). Samobójstwo obnaża w ten sposób fałszywe roszczenie odosobnionego „ja” do bytu: odkąd „ja jestem dwoma” samotne ja to ontologiczne kłamstwo. Prawdziwość tej śmierci zyskuje potwierdzenie w tym, że w przypadku ukochanej powtarza się doświadczenie czczości „bycia” jako „bycia samotnym” i, w swej kolejności, to ona popełnia samobójstwo, budząc się przy martwym (tym razem rzeczywiście) ciele ukochanego. Ta nieprawdopodobna sytuacja, w której potrzeba najpierw jednych nieprawdziwych zwłok, by pojawiło się dwoje prawdziwych, czyni możliwymi dwa samobójstwa, mające na celu potwierdzić prawdę miłości, zgodnie z którą „być” znaczy „być dwojgiem”.
DODATEK 2. JESZCZE RAZ O ZŁĄCZENIU RĄK (DIALOG MIĘDZY JA A INNYM)
JA:
Nie możesz przygotować się na nieprzewidziane. Ani nie trzeba, byś
próbował lub pocieszał się myślą, że zrobiłeś to bezwiednie.
Nieprzewidziane to tajemnica projektowana w przyszłość. Tajemnice
nie istnieją po to, by zostać wyjaśnione, tak jak dary bogów nie
są po to, by badać je, odwołując się do praw rozumu.
Uczucie
autentyczne nie ma ani przyczyny, ani celu, jest podobne
roślinie, która nieoczekiwanie wzeszła na jałowej ziemi. Również
autentyczne uczucie to prawdziwa tajemnica. To ono ciebie
zamieszkuje, to ono jest centrum.
To,
co dzieje się wokół centrum, ma imię, prowadzi po błędnych
ścieżkach, piętrzy się, rozpada, może być pomyślane i
doświadczone.
Centrum
jednakowoż jest źródłowe i takie pozostaje. Wyżyny, na które
się wspinasz, głębie, w które się osuwasz, dystans, który
zdecydowałeś się przemierzyć, to wszystko nic innego, jak tylko
refleksy nieruchomego centrum. Przecież pojawia się chwila odkrycia
go, ledwo dostrzegalny przebłysk, który sprawia, że na jaw
wychodzi obietnica, pewność światła, nic więcej.
Złączenie
rąk przedstawia sobą punkt oparcia, wiodący ku centrum, ku temu,
co istniało nieprzerwanie i nieprzerwanie będzie istnieć,
tchnienie niedosięgłego, dotknięcie nietykalnego, zdolność
przewidzenia nieprzewidywalnego. Nawet jeśli czas i przestrzeń
oddzielają ludzi, nawet, jeśli ludzie oddalają się od siebie, to
centrum istnieje i istnieje ta tajemnica.
Jest
ona darem od bogów, którego nie umiemy jeszcze docenić; zbliżamy
się do niego z głupimi pytaniami, próbujemy kształtować go
zgodnie z naszym widzimisię, wprowadzamy w zatęchłą atmosferę
naszej egzystencji mierzonej czasem, bezmyślnie się uskarżamy.
A
jednak, podczas gdy nie zrobiliśmy nic, by się do niego przyczynić,
także i w inny sposob pozostajemy bezradni w stosunku do niego.
W
jeden sposób możemy wyjść mu naprzeciw: dzięki uważnej radości
odczuwanej w każdej chwili z powodu czegoś, co nie jest ograniczone
czasem.
INNY:
Bogowie nie rozdzielają darów na oślep. Ich dar ma sens i ten, kto
go przyjmuje, nie może być wybrany przypadkowo. Długo się
przygotowywał w oczekiwaniu na ten dar. A kiedy go przyjmuje, i on
nie przyjmuje go na oślep.
Obdarowujący
i obdarowany są z sobą związani przez dar. Kiedy dar przychodzi z
góry, obdarowany musi wznieść się na jego poziom nie tylko przez
uważne radowanie się. Obdarowany nie przyjmuje daru na oślep:
przez dar komunikuje się z obdarowującym i zostaje pociągnięty w
jego pobliże. Nadawać bieg temu wezwaniu, to jedyny sposób
uszanowania daru bogów. Samo wezwanie jest darem, wezwany jest
obdarowany.
Autentyczne
uczucie to dar bogów. Ręce, które się spotykają, nie są li
tylko ucieleśnioną tajemnicą autentycznego uczucia i gwarancją
wspólnego przyjęcia daru. Złączenie rąk nie jest punktem oparcia
w pędzie ku centrum, ale centrum samym, które zeszło do tych
dwojga, jak też osadzeniem ich w centrum. Tych dwoje, razem, w swym
stopieniu się, stało się centrum. Wokół centrum nie ma nic;
wyżyny, na które się wspiąłeś, głębie, w które się
zapadłeś, dystanse, które zdecydowałeś się przemierzyć, nie są
refleksami niewzruszonego centrum, ale samym centrum przeżywanym
jako tajemnica i jako dramat autentycznego uczucia.
Każde
uczucie autentyczne rozwija się jako dramat. Zbyt delikatne dla nas,
może się zatracić w kalkulacjach i intrygach snutych celem obrony
spokoju tego, co „teraz”. Może też zniszczyć nas, zbyt wątłych
w porównaniu z nim, niezdolnych chronić go do końca w sobie. Nikt
nie doniesie do końca brzemienia daru zesłanego z góry. Ledwo go
posiedliśmy, a już, bojąc się go stracić, chcielibyśmy
jednocześnie uwolnić się od niego. Zaś dopiero wtedy, gdy do tego
dochodzi, kiedy ludzie się rozchodzą, dostrzegamy, jak niepojęte
rozumem są odwiedziny boga w życiu człowieka.
Przekład z języka rumuńskiego: Andrzej Zawadzki